Zawsze, obojętnie na drodze do jakiego celu, znajdzie nas taki mały gnom, który powie, że nie masz już siły, nie umiesz, nie dasz rady, jesteś za słaby na to wszystko. Że marzenia są dla innych, wcale nie dla Ciebie, że Tobie pozostaje tylko bycie słabą wersją siebie. Pamiętaj, że Ty jesteś o wiele wyżej od tego gnoma. On wcale Cię nie zna, on mówi głupie ogólniki. Możesz więcej niż myślisz, dłużej i mocniej.
Miałam nie napisać nic, aż do swoich urodzin (a do tego jeszcze parę dni!!), ale mój telefon przypomniał mi dzisiaj, że 19 września mija rok, od moich pierwszych profesjonalnych zajęć z klientem jako trener personalny. Długa droga była przede mną zanim dostałam pracę. Rok borykałam się z tym, próbowałam, dokształcałam się i łapałam każdą okazję zdobycia wykształcenia i kolejnych kursów. W końcu udało się! W klubie, do którego sama chodziłam i ładowałam ciężary. Wśród ludzi, których bardzo dobrze znałam i uwielbiałam.
Doskonale pamiętam swoją pierwszą klientkę, bo jest ze mną do dzisiaj :). Kobieta po trzydziestce, nie mogąca mieć dzieci z powodu swojej ogromnej (40 kilogramowej) nadwagi. Była piękna, uśmiechnięta - ZAWSZE, ale też temu uśmiechowi zawsze towarzyszyły smutne oczy. Zostawiona przez męża, bo nie mogła dać mu tego, co on najbardziej chciał, postanowiła zmienić swoje życie o całe 180 stopni. Było ciężko. Początkowe treningi to niemal tylko 5 minutowe cardio, bo więcej nie dawało rady, to skłony ledwo widoczne, to przysiady, które były tylko półprzysiadami, o brzuszkach nie było mowy nawet, o wykrokach nie było mowy. Totalny brak kondycji, wytrzymałości i zupełny brak wiary w siebie!
Pierwszy miesiąc był katorgą, płacz na treningach normą. Serce mi się krajało, bo nie mogłam patrzeć na jej cierpienie. Wiecie, ona po prostu wylewała podczas treningów cały swój żal do życia, a miała go strasznie dużo. Wielokrotnie płakałam razem z nią, bo nie umiałam jej pomóc. I to ona była największą inspiracją do mojego własnego projektu, w którym pomagam ludziom odnajdywać szczęście w życiu. Spełniać się. Bo ona też miała to wszystko w sumie, ale nie potrafiła tego odnaleźć. Pierwsze efekty, to łzy wzruszenia, w końcu - po miesiącu mogłyśmy przejść do poważniejszego treningu. Jej ciało nam na to pozwoliło, bo ta dzielna kobieta była gotowa na to już dawno.
Kiedy dopadała ją chandra, że się męczy, że nie daje rady... zaczynałam ćwiczyć razem z nią, żeby zobaczyła, jak ja się męczę podczas głupich skoków, biegania w miejscu, podnoszenia kolan czy wspinaczki górskiej w określonym czasie i jak po naszym dwugodzinnym treningu leje się ze mnie pot. Dodawało jej to sił, że ja ich nie mam :) A ja z przyjemnością męczyłam się dla niej. Wiele się dzięki niej nauczyłam. Nikt nigdy nie pokazał mi takiej siły, jak miała ta kobieta. Jestem jej dozgonną wielbicielką.
No i też nikt tak jak ona na mnie nie przeklinał. :) Mimo wszystko... była promykiem! Na siłowni w kadrze wszyscy ją uwielbiali, ona uwielbiała wszystkich. I zmieniała się z dnia na dzień. Oczywiste jest to, że nie tylko zewnętrznie, ale też wewnętrznie. Znalazła wspaniałego mężczyznę, który nie tylko zakochał się w niej, gdy sama siebie nie akceptowała, ale niesamowicie ją wspierał w walce o wartość :). Chodził do nas na siłownię i zawsze z nią był, a ja czułam się czasami przy nich jak piąte koło u wozu :).
To wszystko, co zdarza się innym ludziom, nie jest kwestią szczęścia. To tylko ciężka praca, którą wykonują, oni sami, by, często, być szczęśliwym i wznieść się na swoje szczyty. Chyba wielokrotnie o tym już tutaj pisałam, ale to właśnie, według mnie, jest najpiękniejsze w ludziach. Potrafimy walczyć, wystarczy zapalić w nas taką małą iskrę, która potrafi rozniecić niesamowity pożar.
Nigdy nie można się poddawać :)
OdpowiedzUsuńJa nie wyznaję akurat tej zasady :P Poddawanie się jest według mnie motywacją zawsze do następnych kroków ;) A to jedynie - stwarza presję :)
UsuńA stwarzasz zupełnie inne wrażenie. Jakby okazanie słabości było siłą :)
UsuńBo nie sztuką jest się nie poddawać, a prawdziwym mistrzostwem jest wstawanie po porażkach i po kolejnej nieudanej próbie :)
UsuńPrzyznaję rację i zazdroszczę bystrego umysłu... głupi człowiek by tego nie wymyślił ;P
UsuńA dziękuję, miło mi ;) To raczej po prostu nauka w tym kierunku mnie tego nauczyła, a właściwie ludzie, którzy męczyli się ze mną przez długi czas na zajęciach :P
UsuńNauka Cię nauczyła ;D Od tego chyba jest, no nie? ;D
UsuńNo właśnie, raczej tak ;D
UsuńChcieć to móc, po prostu. Tak w ogóle, nie wiedziałam, że są tacy młodzi trenerzy personalni :D
OdpowiedzUsuńDokładnie ;). Dlaczego miałoby ich nie być? :D Kursy można po osiemnastce robić ;)
UsuńTakie buty, w sumie logika... młodość, sprawność, entuzjazm :D
UsuńChęć zarobienia :D
UsuńGrunt to szczerość :D
UsuńNo wiesz, ja wiedziałam, co chcę robić i wiedziałam, że chcę, żeby moja pasja była również moją pracą. To była kwestia czasu, by stało się to moim źródłem utrzymania ;)
UsuńAż Ci zazdroszczę, szczęściaro :)
UsuńOch, dziękuję. Wszystko się może zdarzyć :)
UsuńDążę do celu, więc może podzielę Twój los :D
UsuńWszystko zależy od Ciebie :))
UsuńGdzieś to już słyszałam xD
UsuńTo chyba o czymś świadczy :D
UsuńŻe potrzebuję kopa wiadomo gdzie :D Wiem, już jestem na finiszu załatwiania formalności ze studiami. Zawsze to krok naprzód :)
UsuńZ tej notki można wiele wynieść i to jest to co zawsze powtarzam ludziom, którzy mówią, że osiągnęłam to czy tamto. Ale zawsze powtarzam, że we wszystko włożyłam bardzo dużo pracy, mimo że ta praca jest moją pasją.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale czasami niektórzy ludzie zdają się nie zdawać sobie z tego sprawy, że można wszystko wypracować. Hm, opcja z pasją wykonywaną w ramach pracy, jest genialna. Najlepsze, co mi się mogło przytrafić. W dobre dni w ogóle nie czuję, że do pracy idę ;)
UsuńCoś pięknego...ta historia powinna być dla przykładem, że warto walczyć! Cieszę się, że z nami się tym podzieliłaś i życzę Ci kolejnych pięknych lat w tym zawodzie.
OdpowiedzUsuńhttp://okiem-kobiety-na-swiat.blogspot.com/
Zawsze warto walczyć, bez względu na wszystko :) Dziękuję bardzo! :)
UsuńNever give up ):
OdpowiedzUsuńJak napisałam wyżej, ja nie wyznaję zasady, nigdy się nie poddawaj, never give up, dla mnie to bez sensu trochę ;)
UsuńChciałabym mieć siłę jak ta kobieta bo mi często brakuje motywacji i chęci do działania.
OdpowiedzUsuńJa też! Ale szczerze mówiąc, same takie historie albo chociażby zdjęcia trochę dodają motywacji zawsze, że innym się udaje, to ja też mogę wszystko ;)
UsuńCzasami ktoś Nam wmawia, że jesteśmy słabi, ponieważ widzi i zazdrości Nam jacy jesteśmy silni <3
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie spotkałam się z sytuacją, żeby inna osoba wmawiała nam to ;)
UsuńKażdy życiowy zakręt w Naszym życiu ma Nas czegoś nauczyć. Po każdym życiowym zakręcie w Naszym życiu stajemy się silniejsi. Jeśli się nastawimy psychicznie, że coś spieprzymy to z czasem nieświadomie zaczynamy się zachowywać tak, że naprawdę to robimy. Trzeba wierzyć w siebie i we własne możliwości i konsekwentnie dążyć do wyznaczonego celu. To już jest połowa sukcesu. Nie ma nierealnych marzeń, ponieważ są tylko blokady psychiczne, które stawiamy samemu Sobie <3
UsuńDobrze napisane - każdy życiowy zakręt MA nas czegoś nauczyć, ale czy nauczy, to już zależy od nas. Nie zawsze, o czym dobrze wiem, uczymy się na błędach i stajemy się silniejsi, bo najpierw musimy mieć podstawę, czyli nastawienie do tego wszystkiego. A nierealne marzenia są, z tym się nie zgodzę :).
UsuńPiękna, inspirująca historia, powinniśmy wszyscy brać przykład z tej kobiety! I życzę powodzenia w dalszym pomaganiu innym :)
OdpowiedzUsuńTotalnie tak! Jest ogromnym wzorem do naśladowania :) Dziękuję!!! :) Żeby tylko motywacja była ;)
UsuńGratuluję "rocznicy" :D i sukcesów. Ta klientka to ogromna inspiracja i motywacja do tego, aby walczyć o siebie, zawsze ! Wspaniała historia i przesłanie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Sukces to totalnie sprawka tej kobiety :) Dokładnie, dla mnie jest niesamowitą inspiracją do dalszej roboty <3
UsuńBrawa dla tej pani i brawa dla Ciebie! Co prawda ćwiczenia to dla mnie czarna magia.. choć ekhm, wypadałoby ją może obłaskawić, patrząc na mankamenty ciała. Kurczę, jestem typem, który jeśli od razu nie widzi efektów, to traci całąąą motywację i rezygnuje. To dość trudny typ pretendujący do schudnięcia :P
OdpowiedzUsuńDziękuję w imieniu Ani i dzięki za siebie :) A efekty mogą być bardzo szybko widoczne! ;) Dziesięć treningów po 40 minut i gotowe. Przecież to bardzo szybko! :)
UsuńNie dziwię się, że ta kobieta jest dla Ciebie tak duża inspiracją :) Ja sama czuję się zainspirowana tym postem :) A kiedy wspomniałaś, że Twoja podopieczna wylewała swoje żale na treningu, aż się do siebie uśmiechnęłam. Kiedy jestem zła albo zestresowana, to te negatywne odczucia podczas treningu przekuwam na dodatkową energię do działania i tym samym wyrzucam je z siebie. W każde tupnięcie, każdy ruch pakuję tą całą złość i inne niemiłe rzeczy, aż w końcu nie zostaje mi nic, czego musiałabym się pozbywać :)
OdpowiedzUsuńCieszę się! :) To bardzo przydatna umiejętność, co? Ja właśnie tak nie potrafię i tą całą negatywną energię czy złość zawsze kieruję na siebie. I też nie potrafię stwierdzić, czy to dla mnie dobrze czy nie, czy już może na to nie reaguję z przyzwyczajenia :)
UsuńBardzo przydatna ;) Pod tym względem szalenie podoba mi się ćwiczenie, które polega na rzucaniu piłką lekarska o materac znad głowy. W ten rzut można dać tyle złości, że zarówno piłka jak i materac zaczynają błagać o litość ^^
UsuńNa siebie? To chyba niezbyt dobrze? A przynajmniej tak mi się wydaje. Mi kiedyś wydawało się, że wszelkie krzywdy czy nieprzyjemne sytuacje, które mnie spotykają, to moja wina, mimo że duży swój udział miało w tym toksyczne otoczenie i toksyczni ludzie. Zawsze jednak widziałam to tak, że to ja robię coś nie tak, nie oni. Odkąd jednak zrozumiałam, że tak nie można, jest o niebo lepiej ;)
A, tak, tak :) Ćwiczenie, które w sumie nawet wymaga wyrzucania z siebie złości. Musi mocno walnąć :D
UsuńNiekoniecznie. O ile to popycha, to dobrze. Ta złość zawsze mi pozwala pchać się dalej i bardziej wychodzić poza sferę komfortu. Taka autozemsta. Ale jak zacznie to wychodzić poza sferę treningową, będzie źle. Tak czuję ;) Nie chodzi o to, ale tylko podczas treningu, czasami, jak już mam zajęcia cały dzień, a przychodzi kolejny podopieczny i trzeba z nim jeszcze ćwiczyć, to już jestem totalna zła i zawsze tą energię kieruję na siebie, żeby dać jeszcze ostatni dech.
zazdroszczę ludziom tej determinacji, która pozwala im osiągnąć szczęście i poznać siebie, cieszę się, że jesteś powodem tych uśmiechów! :)
OdpowiedzUsuńJa też! ;) Czasem jestem zupełnie pokonana przez ich siłę i kopara opada mi do samej ziemi :) Dziękuję!!
UsuńSuper historia "z życia wzięta" z piękna puentą. Gratuluję Ci i życzę dalszych sukcesów jako trenerka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo!! Oby więcej takich wyzwań :)
UsuńPiękna historia. Super, że spotkało Cię coś takiego. Na pewno dało Ci wielką motywację. Mi samej jest miło kiedy ludzie dziękują mi za coś co powiedziałam, a co dopiero jakbym zrobiła coś takiego dla kogoś. Gratuluję!
OdpowiedzUsuńDzięki :) Każda osoba, z którą mam przyjemność trenować jest dla mnie ogromną motywacją :) Ich podziękowania nawet nie znaczą dla mnie tyle, co ich radość i duma z samych siebie ;)
UsuńŚwietna sprawa, móc pomagać ludziom i wykorzystywać przy tym całą swoją wiedzę i umiejętności. Wielkie brawa dla tej Pani i pozdrowienia dla Ciebie :)
OdpowiedzUsuńNiesamowite uczucie, aż chce się uczyć i ciągle dowiadywać się czegoś nowego, by móc więcej i bardziej :)
UsuńWspaniała historia! :) Jesteś chodzącą motywacją, inspiracją i...po prostu..dobrym człowiekiem :)
OdpowiedzUsuńOjeeeezu, dziękuję!! :) Dziękuję, dziękuję, jestem wzruszona :)
UsuńPiękny post, tym bardziej milej się czyta jak pisze to osoba z tej drugiej strony, czyli nie ten 'słaby' grubasek, tylko ta 'silna' trenerka. Tym bardziej mi miło, że przekierowało mnie tutaj z własnych statystyk do polecanych blogów bardzo dziękuję i pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję :) Dobrze, że trenerzy czasami tylko pozornie są silni :) To ja dziekuję! :)
UsuńMasz świetną pracę! :)
OdpowiedzUsuńWiem, dziękuję! :)
UsuńWidzisz, jesteś świetnym przykładem tego, że warto dążyć do tego, co się chce osiągnąć. Trochę Ci zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję bardzo :) Zawsze warto dążyć ;)
UsuńPiękna i wzruszająca historia, wzruszająca dla mnie, bo zmagam się z podobnym problem i nie o otyłość chodzi... Podziwiam kobietę, bo czasem trzeba wiele przeżyć, by zacząć walczyć o siebie i swoje marzenia :-)
OdpowiedzUsuń