wtorek, 28 lipca 2015

Zanim zaczniemy

W życiu niektórych z nas przychodzi taki moment, kiedy w głowie pojawia się myśl, że koniec, że trzeba coś w końcu w swoim istnieniu zmienić, przejść metamorfozę, która istnienie przeobrazi w prawdziwe życie. U mnie takich chwil było mnóstwo. Naprawdę wiele skończonych po kilku sekundach, w najlepszych wypadkach trwały kilka dni, może tydzień?

Tym razem moje przeobrażanie trwa miesiąc. Miesiąc, z którego jestem niesamowicie dumna, miesiąc pełen uśmiechu, szczęścia i satysfakcji. Przecenione? Nie, jakiś czas temu nauczyłam się, że kluczem do mojego szczęścia jest docenianie każdego sukcesu, nawet tego najmniejszego. Zresztą – to akurat nie jest dla mnie trudne, ponieważ mój charakter bardzo mi to ułatwia. Cieszy mnie wiele, łatwo mnie wprowadzić w stan ekstazy i piszczenia z radości, no albo chociaż szerokiego banana na twarzy.

Nie jest to mój pierwszy blog. Bloguję już długo (co niestety nie przekłada się na moje zdolności graficzne, sic!), dwa razy byłam spełnioną właścicielką super działającego bloga, ale za każdym razem coś pojawiało się w głowie i w jednym momencie usuwałam swoje internetowe dziecko. Dziś trochę żałuję, ale wszystko, co zrobiłam i czego nie zrobiłam zbudowało dzisiejszą mnie. A obecnie jestem ze swojej osobowości zadowolona. Uwielbiam pisać, dlatego znów postanowiłam stworzyć swoje miejsce w sieci. Pisząc i mogąc się bezpośrednio z innymi blogerami kontaktować zawsze czułam się dopełniona.

Jak już napisałam, postanowiłam o swojej metamorfozie - w stu procentach świadomej i pełnej zmianie. Niedługo kończę dwadzieścia lat, to najlepszy okres, abym w końcu mogła stać się totalnie zadowolona z samej siebie. W zakres mojej zmiany wchodzi całe moje życie. Wygląd, styl życia, styl jedzenia, charakter oraz relacje interpersonalne. I pierwszy raz jestem taka podniecona tym wszystkim. Efekty naprawdę napędzają działanie, a cieszy sama droga.


Witajcie!